Bielactwo – czy niesie za sobą dyskomfort psychiczny, fizyczny i społeczny?
Spis treści
Piękno
Zastanówmy się nad tym czym właściwie jest to piękno. Starając się znaleźć jakieś jedno zdanie, może jakąś jedną myśl, jedną tezę określającą to „zjawisko” można zauważyć, że piękno nie jest pojęciem, nie jest zjawiskiem, nie jest jakimś tworem naszej wyobraźni nawet – jego po prostu nie da się w żaden sposób określić. Nie da się go zaobserwować i zdefiniować. Piękno wszyscy mamy w sobie. Świadomość, że jest się pięknym tkwi w nas. Samo postrzeganie tego piękna również tkwi w nas. Piękno jest czymś nieskończonym. Każdy z nas jest piękny nie zależnie od zewnętrznego wyglądu.
Na co dzień wszyscy borykamy się z różnymi problemami w każdej dziedzinie naszego życia, często zapominając o swoim wewnętrznym pięknie. Jednak są wokół nas tacy ludzie, którzy do tych problemów zaliczają trudności ze zdrowiem i funkcjonowaniem swojego organizmu, które często odbijają się na ich zewnętrznym wyglądzie. Każdy człowiek jest piękny na swój sposób, co nie zmienia faktu, że o ten właśnie wygląd, o który tutaj chodzi potrafi się zmienić z dnia na dzień. Coraz bardziej przejmujemy się wyglądem i dążymy do idealnego piękna zewnętrznego. Próbujemy osiągnąć wymarzoną sylwetkę, poprawiamy wygląd twarzy, robimy operacje plastyczne na „niepasujące” nam części ciała lub staramy się wyglądać jak osoby medialne, celebryci czy też ludzie, których wybieramy na swoich autorytetów. Jednak wygląd zewnętrzny niektórych ludzi może wydawać szczególnie niezwykły. Dotyczy to przeważnie osób z chorobami skóry bądź też ludzi, którzy swoim wyglądem odstają od narzuconych norm społecznych.
Niestety coraz częściej spotyka się osoby, które mają zaburzenia barwnikowe skóry. Z reguły mają one charakter dość łagodny, stwarzając przeważnie jednie problem kosmetyczny. Są one jednak bardzo szpecące lub świadczą o występowaniu szeregu innych chorób układowych. Zaburzenia te mogą być wywołane przez różnego rodzaju czynniki i zazwyczaj występują w różnych lokalizacjach i odmianach. Wiąże się to z tym, że rozróżniamy dwa ich podłoża – wrodzone i nabyte. Jak sama nazwa wskazuje, różnica polega na tym, w jakim momencie pojawią się u danej osoby. Z problemem bielactwa, bo o nim tutaj mowa, zmaga się coraz większa liczba populacji całego świata, czego przyczynami są nie tylko uwarunkowania genetyczne, ale również problemy środowiskowe. Ale czy aby na pewno to tylko problem kosmetyczny? Czy bielactwo zabiera zewnętrzne piękno?
Bielactwo
Bielactwo inaczej zwane leukodermą (leuco – biały, derma – skóra), jest zaburzeniem z reguły polegającym na tym, że skóra traci swój naturalny kolor. Rozróżniamy dwie podstawowe odmiany tego zwyrodnienia. Wrodzone (albinizm) polega na niezdolności do wytwarzania brunatnego barwnika skóry, melaniny przy prawidłowej liczbie melanocytów. Jest silnie uwarunkowane genetycznie, pojawia się od urodzenia i utrzymuje się do końca życia. Nabyte (vitiligo) inaczej mówiąc idiopatyczne zaburzenie pigmentacji, spowodowane zniszczeniem lub uszkodzeniem melanocytów naskórkowych, co w efekcie prowadzi do zmniejszonego wytwarzania melaniny przez te komórki. Jedno od drugiego różni się nie tylko samym momentem pojawienia się u chorego, ale również przyczyną jego powstawania.
Bielactwo nabyte
Bielactwo nabyte to schorzenie dermatologiczne, który stwarza dla ludzi duży problem nie tylko kosmetyczny, ale również w dużym stopniu psychiczny i społeczny. Objawia się występowaniem licznym, odbarwionych, mlecznobiałych lub cielistych plam, różnej wielkości. Przebarwienia z reguły występują na obwodzie, bez cech zanikowych i zapalnych. Mogą występować pojedynczo lub skupiskami większych obszarów wybielonej skóry przybierając postać różnokształtną. Plamy mogą pojawiać się nagle lub stopniowo w procesie wieloletnim. Najczęściej spotykana ich lokalizacja to wokół ust, oczu, odbytu, brodawek sutkowych i zmian pieprzykowych. Mogą się zlewać występując symetrycznie lub obustronnie. Pojawiają się również w okolicy grzbietu rąk i stóp, głowy, szyi, pach oraz narządów płciowych. Z powodu braku barwnika czyli melaniny w miejscach gdzie fizjologicznie jest on potrzebny, można zaobserwować takie zmiany jak utrata naturalnego koloru włosów czy występowanie włosów siwych. Powstającym zmianom nie towarzyszą żadne objawy podmiotowe lecz może niekiedy w okresie pojawiania się nowych ognisk dokuczać drażliwy świąd. Ogólny przebieg choroby jest jednak nieprzewidywalny, przez wiele lat może być ustatkowany lub wręcz przeciwnie, może szybko postępować. Bielactwu mogą towarzyszyć inne choroby, szczególnie o podłożu autoimmunologicznym. Oprócz schorzeń skórnych, takich jak: czerniak, łysienie plackowate, znamię Suttona, przedwczesne siwienie, u 40% chorych mogą być widoczne zmiany w okolicach narządu wzroku, które polegają na obecności śladów wyleczonego zapalenia naczyniaków i siatkówki lub rozrzedzenia barwnika siatkówki. Ale ostrość wzroku zostaje zachowana bez zmian. U 30-40% pacjentów stwierdza się towarzyszące bielactwu choroby tarczycy - nadczynność lub niedoczynność, wole toksyczne lub zapalenie tarczycy. W 1-7% przypadków może pojawić się cukrzyca. Bielactwo może również współistnieć z chorobą Addisona i niedokrwistością sierpowatokrwinkową. Zmieniona chorobą skóra jest bardzo wrażliwa na światło z powodu braku melanocytów, więc łatwo może dochodzić do poparzeń słonecznych.
Schorzenie występuję dość często – dotyczy około 0,5 – 4% ogółu populacji. Może występować w każdym wieku, lecz w połowie przypadków rozpoczyna się przed 20 rokiem życia. Zauważalna jest tendencja do samoistnego ustępowania, zwykle jednak schorzenie utrzymuję się do końca życia. Atakuje wszystkie rasy (choć u rasy czarnej jest to bardziej widoczne). Częstość zachorowania jest podobna u obu płci, dlatego nie ma większego znaczenia czy to kobieta czy mężczyzna. Nie mniej jednak kobiety są bardziej na rażone na skutki psychiczne spowodowane tą chorobą.
Etiologia bielactwa nabytego
Etiologia bielactwa nabytego nie jest do końca poznana. W większości przypadków (25-35%) występuje w rodzinie. W patogenezie choroby wymienia się trzy najważniejsze teorie, które próbują wyjaśnić mechanizmu zmian: teoria autoimmunologiczna zakłada, że bielactwo ma związek z chorobami autoimmunologicznymi. Ta najlepiej opisana i najbardziej znana teoria mówi o tym, że uszkodzenie melanocytów na podłożu immunologicznym rzutuje na współistnienie bielactwa z innymi chorobami immunologicznymi i prowadzi do występowania u chorego różnych typów przeciwciał, które atakując komórki barwnikowe doprowadzając je do śmierci. Te przeciwciała przyjmują postać przeciwmelanocytową, przeciwjądrową lub przeciwtarczycową; teoria autocytotoksyczna argumentuje, że do samozniszczenia dochodzi poprzez podwyższoną aktywność toksycznej melaniny oraz brak mechanizmów chroniących, które zapobiegły by zniszczeniu melanocytów. Badania mówią, że jest to zwiększona wrażliwość melanocytów na melanotropiny. Kolejnym potwierdzeniem tej teorii jest również to, że u osób chorych na bielactwo wykryto zmniejszone stężenie katalazy, enzymu redukującego nadtlenki do wody, co również w efekcie końcowym może prowadzić do śmierci komórki; teoria neurogenna za którą przemawia częsty układ zmian chorobowych, zgodny z układem poszczególnych obszarów skóry, które zaopatruje czuciowo pojedynczy nerw rdzeniowy. U niektórych osób pierwsze objawy bielactwa pojawiają się po silnym wstrząsie psychicznym lub załamaniu nerwowym. Fakt powstających zmian w przebiegu bielactwa wiąże się z uwalnianiem z zakończeń nerwowych neuromediatora wpływającego na zmniejszenie syntezy melaniny lub powodującego uszkodzenie melanocytów.
Metody leczenia
Metody leczenia. Do tej pory opracowano niewiele metod leczenia bielactwa nabytego. Mają one na celu ujednolicenie zabarwienia skóry, jednak żadna z nich nie jest na tyle wystarczająca by zapewnić sto procent skuteczności. Z reguły leczenie jest długotrwałe. Dobieranie odpowiedniej metody jest rozpatrywane indywidualnie, zależy przede wszystkim od typu klinicznego bielactwa, rozległości plam i procesu postępowania choroby. W pierwszej kolejności zalecane jest zwykle stosowanie leczenia medycznego, zarówno miejscowego jak i ogólnego. Gdy plamy bielacze nie przekraczają więcej niż 10-20% powierzchni ciała, można zastosować terapię miejscową. Jednak powyżej tej granicy oraz w przypadkach niereagujących na leczenie zewnętrzne znajduje zastosowanie terapia ogólna. Natomiast kiedy leczenie zachowawcze zawodzi można zastosować metody chirurgiczne, ale tylko w przypadkach o stabilnym, stacjonarnym przebiegu. Niezależnie od zastosowanej metody repigmentacja najczęściej rozpoczyna się od mieszków włosowych, chociaż czasem zdarza się również migracja melanocytów z obrzeża odbarwień. Ma charakter punktowy, co może powodować kosmetyczne niekorzyści.
Aspekt psychiczny
Choć bielactwo nie jest z reguły szkodliwe medycznie i nie powoduje żadnego bólu fizycznego, jego emocjonalne i psychologiczne skutki mogą być bardzo negatywne. Zwłaszcza u kobiet białe plamy mogą mieć bardzo duży wpływ emocjonalny i psychiczny. Kobiety z tym schorzeniem często próbują się ukrywać, stronią od kontaktów z innymi ludźmi, a zwłaszcza nowopoznanymi. Czują się zakłopotane, zawstydzone, przygnębione i zmartwione tym, jak inni na nie zareagują. Przez to mogą doświadczać stresu emocjonalnego, zwłaszcza jeśli zmiany są na widocznych powierzchniach ciała (np. twarzy, ręce, na stopie) lub na narządach płciowych. Może to znacznie osłabić poczucie właśnie wartości przez powszechność bielactwa. Takie kobiety, które zmagają się z bielactwem nabytym często muszą również poradzić sobie z własnymi uczuciami związanymi z relacjami na przeżytą traumę z powodu utraty swojego dawnego wyglądu. U nich może nawet zdarzyć się głębokie zaburzenie koncepcji własnej osoby. Pociąga to za sobą szereg negatywnych następstw. Zaczyna się od doświadczenia negatywnych emocji takich jak np.: lęk przed odrzuceniem, nieśmiałość, popadanie w depresję czy po prostu zamykanie się w sobie z własnym problemem. Później przeradza się to w szkodliwy wpływ na własną samoocenę, co skutkuje zwykle negatywnym postrzeganiem własnej osoby, znacznie obniża poczucie własnej wartości, rzutuję na brak samoakceptacji, a w ostateczności doprowadza do trudności w komunikacji z innymi ludźmi. Często ma to związek z postawą innych, ponieważ zdarza się, że kobiety z bielactwem nabytym spotykają się z wścibskimi pytaniami, obraźliwymi uwagami czy po prostu peszącym „gapieniem się”. W konsekwencji dochodzi do unikania kontaktów ze społeczeństwem.
Ludzie zdrowi często nie zdają sobie sprawy z tego jak bardzo krzywdzą swoim zachowaniem kobiety z defektem. Kategoryzują je według jakichś swoich społecznych norm i naznaczają piętnem osoby oszpeconej. Często zdarza się, że uważają takie osoby za kogoś kto jest gorszy, inny, dziwny czy po prostu nie ma prawa żyć. Przy każdych możliwych okazjach napiętnują chorych wytykając im ich oszpecenia. Nie dopuszczają do siebie tego, że taka osobą może żyć i funkcjonować w taki sam sposób jak oni. Bielactwo nabyte nie wątpliwie wpływa negatywnie na sytuacje kobiety, która jest pozbawiona społecznej akceptacji. Odbarwienia skóry stanowią dość często duże obciążenie psychiczne dla nich, wyzwalając w nich poczucie dyskryminacji, niską samoocenę i poważne problemy adaptacyjne. Zmagania związane z tym problem dla osób chorych są bardzo istotne.
Żyjemy w czasach, w których coraz bardziej przejmujemy się wyglądem i dążymy do piękna zewnętrznego. Niektóre stereotypy dotyczące wyglądu i tak zwane „pierwsze wrażenie” mają znaczący wpływ na nasze postrzeganie innych jak i na to jak inni będą postrzegać nas samych. Wszelkie odmienności wyglądu zostają od razu zauważane i bardzo często wykorzystywane w negatywny sposób przeciwko tej osobie. W pewnym sensie zaczyna ona odstawać od jakiś norm wyznaczonych w kręgu społecznym, w którym się znajduję.
Ludzie są kategoryzowaniu według sposobów, które każde społeczeństwo ustanawia po swojemu. Przedstawicielowi przypisuje się zestawy atrybutów uchodzące za cechy typowe i naturalne. Przewidywania dotyczące interakcji i tożsamości społecznej osób, które spotykamy na swojej drodze przekształcają się w normatywne oczekiwania, które stawiamy napotkanym ludziom. Najczęściej nie jesteśmy świadomi istnienia tych wymagań, aż do czasu, kiedy w naszym umyśle pojawia się wątpliwość dotycząca faktu czy owe oczekiwania są spełnione, czy też nie. Jeśli jednostka zetknie się z kimś obcym, to może wyjść na jaw, że ma ona jakiś atrybut różniący go od innych członków należących do jego kategorii i wtedy zostaje ona uznana za niepożądaną społecznie, niebezpieczną, odmienną czy niepełnowartościową. Cecha, która jest odpowiedzialna za wykluczenie osoby z grupy, do której została początkowo przypisana nazywa się ułomnością, wadą czy upośledzeniem. A zatem piętno spoczywające na tej osobie okazuje się być w istocie szczególnym rodzajem relacji miedzy przypisanymi atrybutami, a prawdą, jaka dotyczy jednostkę. Zdrowe osoby z założenia nie wierzą, że osoby napiętnowane są w pełni ludźmi. Opierając się na takich założeniach, stosują wobec nich różne formy dyskryminacji. Często dochodzi do tego, że zmniejszają się życiowe szanse osób napiętnowanych, co jest spowodowane tym, że normalsi przyjmują własną teorię piętna. Na co dzień posługują się takimi określeniami jak np.: kretyn, kaleka, bękart. Opierając się na tych przekonaniach normalsi często wykorzystują jakąś ułomność jednostki i od razu przypisują jej jeszcze wiele innych wad z reguły w ogóle nie będących prawdziwymi wadami danej osoby. Natomiast nosiciele piętna są w pełni przekonani, że są osobami całkiem normalnymi, takimi samymi jak wszyscy inni ludzie, w związku z tym oczekują należnego szacunku i uznania, które według nich się im należy. Jeśli jednak taka osoba dojdzie do tego, że posiada cechy, które mogą spowodować brak wspomnianego wyżej szacunku podejmuję próby skorygowania tego. W efekcie doprowadza to do tego, że np.: osoby mające jakieś zniekształcenia fizyczne często i chętnie poddają się operacjom chirurgicznym czyli chodzi głownie o to, żeby poprawić lub wyeliminować określoną skazę jaką posiadają. Należy od razu zauważyć, że wszelkie wysiłki podejmowane przez ludzi w celu usunięcia określonego piętna są potwierdzeniem tego, jak bardzo bolesna musi być sytuacja, w której się znajdują przez fakt napiętnowania. Tak bolesna, że aż pozwoliła im sięgnąć po skrajne metody uzyskania normalności.
Zgodnie z zasadami życia społecznego piętnowanie jest siłą, która niszczy więzi społeczne od środka. Najnowsze badania światowej sławy psychologów przedstawiają piętnowanie w szerokim kontekście psychologiczno – społecznym. Wyjaśniają fenomen piętna z różnych perspektyw, wskazując przy tym na funkcje społeczne i psychologiczne piętnowania innych. Zasadniczą cechą procesu piętnowania, jest to, że normalsi nie postrzegają osoby z piętnem w ludzkich kategoriach. Zostaje ona odhumanizowana, niejako zdegradowana do pozycji nie–człowieka. Wykluczenie to ma psychologiczne konsekwencje po stronie jednostki napiętnowanej. Przede wszystkim mamy do czynienia z obniżeniem poczucia własnej wartości oraz generalizowaniem negatywnych uczuć wobec osób, które piętnują. Znamiennym pojęciem odnoszącym się do tego obszaru jest godność osobista, która niewątpliwie w wyniku piętnowania zostaje naruszona. Nosiciele piętna nieustannie mają poczucie bycia gorszym i towarzyszy im ciągłe przeglądanie się w widowni społecznej (normalsach) jak w lustrze. osoby piętnowane mają wrażenie bycia „na scenie”, gdzie są głównymi aktorami i cała uwaga widzów skupia się na nich. Czują się przez to cały czas obserwowane i oceniane. Kolejna obawa wynika z tego, iż osoby z piętnem często odczuwają wstręt do siebie. Żywią negatywne uczucia wobec własnego piętna, co przyczynia się do obniżania własnej wartości. Lęk u osób noszących piętno nasila także nadinterpretacja, czyli dokonywanie generalizacji, której wynikiem jest przekonanie, że wszyscy ludzie odnoszą się do nich negatywnie. Proces ten może prowadzić do powstawania negatywnych oczekiwań również po stronie osób piętnowanych. Dochodzi wtedy do błędnej interpretacji zachowań osób piętnujących jako dyskryminujących. Zasadniczym problemem staje się zatem akceptacja samego siebie. Sposoby niwelowania skutków piętnowania przez nosicieli piętna bywają różne. Najczęściej związane są z podejmowaniem prób poprawy sytuacji, czyli poprawianie lub likwidowanie przyczyny swojej odmienności.
Normalsów również przejawia lęk wobec spotkania z nosicielami piętna. Normalsi mogą obawiać się niebezpieczeństwa związanego z zarażeniem społecznym, czyli rozprzestrzenianiem się piętna na osoby przebywające z napiętnowanymi, które może być powodem utraty danej pozycji społecznej. Również rzadkość występowania piętna i brak doświadczenia i wiedzy na ten temat powoduje niepewność i powstrzymanie od działania w kontaktach z takimi osobami. W trakcie relacji dochodzi także do tłumienia myśli. Polega to na zachowaniu „tabu” i nieporuszania tematu piętna. Osoby zdrowe mają także błędne interpretacje dotyczące osób z piętnem, np., że są zgorzkniałe i wciąż myślą o swoim piętnie. Jak wynika z powyższej analizy zarówno piętnowani, jak i piętnujący w interakcjach mieszanych mają ze sobą wiele wspólnego. Obu stronom tej relacji towarzyszy obawa, niepewność i lęk. W wyniku tak dużej ilości negatywnych uczuć odczuwanych podczas wzajemnych interakcji może dojść do zastosowania najprostszego rozwiązania, jakim jest unikania się nawzajem.
Ale co się dzieje w momencie, kiedy osoba chora, naznaczona przez normalsów piętnem oszpecenia nie utożsamia się ze swoją odmiennością? Taka osoba w pewnym sensie zaczyna odstawać od jakiś norm wyznaczonych w kręgu społecznym, w którym się znajduje. Nie przejmuje się swoją odmiennością i stara się żyć w sposób taki, by inni nie zauważyli u niej czegoś, czego sama stara się nie widzieć. Definiuje postrzeganie własnego piękna po swojemu i wprowadza to w codzienność swojego życia. Wyznacza swoje kanony piękna, których się trzyma. Zdarza się też, że odizolowana przez własne wyobcowanie, chroniona przeświadczeniami o własnej tożsamości, taka osoba może się czuć istotą skończenie normalną i uważać, że to właśnie my nie jesteśmy w pełni ludzcy. Wprawdzie jest ona nosicielem piękna, ale nie wydaje się tym faktem ani nadmiernie przejęta, ani skruszona.
A więc czym jest tak naprawdę to zewnętrzne piękno? Czy da się je jakoś zdefiniować skoro każdy postrzega go inaczej? Wszyscy dążymy przecież do niego, a czy potrafimy powiedzieć czym ono właściwie jest?
Piękno nas urzeka, często nawet wręcz zniewala. Dostrzegamy je w wielu miejscach, sytuacjach, przekładamy go na wygląd fizyczny. Piękno kojarzy się nam z kategorią estetyczną, z czymś co według nas jest doskonałe, bez skazy, idealnie harmonijne, w pełni z proporcjonowane, z czymś co często jest nawet nieosiągalne dla ludzkiego oka. Widząc coś lub kogoś co nam się podoba nazywamy to/go pięknym, zarazem wydając o nim spontaniczne i pełne zachwytu opinie. Musimy więc pamiętać, że spotykamy na swojej drodze wiele różnych ludzi, z którymi zawiązujemy lepsze lub gorsze relacje. Czasami mogą to być relacje krótkie, chwilowe, nawet przypadkowe. Nie warto wtedy od razu oceniać taką osobę, zakładając jakieś mylne twierdzenia na jej temat, oceniać ją według swojego sposobu postrzegania piękna. Świat osób i rzeczy, w którym żyjemy, poruszamy się i działamy nierzadko zachwyca swoistym ideałem piękna i to właśnie piękno „uderza” pierwsze w psychikę ludzką i sprawia, że na jego podstawie możemy wydawać często subiektywne osądy na temat kogoś. Ważne jest to aby dotrzeć do wnętrza człowieka i zobaczyć tam ukryte jego piękno. Do tego jest oczywiście długa i kręta droga. Ale jeśli zamkniemy się na nią nie będziemy w stanie dostrzec, co leży w środku serca drugiego człowieka. Będziemy wtedy w stanie ocenić taką osobę tylko za pośrednictwem tego, co widzimy na zewnątrz, a to zewnętrzne piękno może być dla każdego rozumiane inaczej.
Dla każdego z nas piękno jest czymś innym. Zależne od gustu, charakteru, zamiłowania, naszych zainteresowań, a nawet wychowania. Więc co takiego tkwi w tym pięknie, że za nim „biegniemy”? Do stworzenia samego siebie nie mogliśmy się w żaden sposób przyczynić, więc to nie od nas zależało, jak my będziemy zewnętrznie wyglądać i w kogo kanon piękna się wpasujemy. A mimo wszystko często zdarza się nam dobierać znajomych, przyjaciół czy też wybranków serca zwracając uwagę tylko na wygląd fizyczny. Nie pozwólmy na to, aby ktoś taktował nas z odrzuceniem, obrzydzeniem czy też chociażby politowaniem tylko ze względu na to jak wyglądamy, ale my też nie traktujmy innych w taki sposób. To, że ktoś ma inny, odmienny lub po prostu nieco odstający od „normy” wygląd ciała wcale nie musi oznaczać, że taka osoba jest gorsza lub brzydsza. Spotykając na swojej drodze osoby, które zmagają się z jakimś problemem wyglądu fizycznego zamiast zachowywać się obojętnie i gardząco w stosunku do takich osób, pomyślmy o tym, w jaki sposób my sami byśmy się czuli na miejscy takiej osoby. Pomyślmy o tym w jaki sposób my sami chcielibyśmy być traktowani wtedy przez innych. Czy nie warto czasem byłoby usiąść i zastanowić się co tak naprawdę możemy dać od siebie drugiemu człowiekowi? Czasem najmniejsza ofiarowana drobnostka czy cząstka nas samych może wywołać uśmiech na twarzy drugiego dzięki czemu ta osoba od razu poczuję się piękna.
Literatura
- Adamski Z., Kaszuba A., Dermatologia dla kosmetologów, Wyd. Elsevier Urban & Partner, Wrocław 2011, wyd. II, str. 8
- Błaszczyk-Kostanecka M., Wolska H., Dermatologia w praktyce, Wyd. Lekarskie PZWL, Warszawa 2005, str. 119-121
- Czykwin E., Stygmat społeczny, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa 2007, s. 191
- Goffman E., Piętno. Rozważania o zranionej tożsamości. Gdańskie Wyd. Psychologiczne, Gdańsk 2005, s. 16, 31
- Heatherton T. F., Kleck R. E., Hebl M., R., Hull J., G., Społeczna psychologia piętna, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa 2007, s. 259-267
- Kostrzewski P., Ziółkowski J., Mała Encyklopedia Medycyny PWN, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa 1999, str. 90
- Misterska M., Szulczyńska-Gabor J., Żaba R., Etiopatogeneza, obraz kliniczny i leczenie bielactwa, „Postępy Dermatologii i Alergologii”, 2009, nr 4, s. 213
- Pawluczuk W., Bielactwo nabyte-współczesne poglądy na etiopatogenezę i możliwości leczenia, „Nowa Medycyna”, 2000, nr 11
- Szepietowski J., Reich A., Leczenie chorób skóry i chorób przenoszonych drogą płciową, Wyd. Lekarskie PZWL, Warszawa 2002, 2008, s. 428